| Naleśniki na sposób amerykański – politycznie poprawny tekstData dodania 2004-11-30 Autor: Mariusz | Od jakiegoś czasu w Fancie panuje moda na odchudzanie się. Odchudzanie w znaczeniu zrzucania wagi albo innymi słowy mówiąc - zmniejszanie wagi łącznika kierownicy z fotelem. Definiuję to dlatego, gdyż jest to tendencja odwrotna do tej, którą można zaobserwować w zmianach związanych z tak zwanym parkiem maszynowym. Bartosz mimo, że zmienił silnik na mniejszy pojemnościowo (155 Downgrade), ma więcej mocy niż miał w poprzednim. Wojtek zmienił zupełnie image, gdyż stał się posiadaczem kolejnej limuzyny, prawie, że dyrektorskiej (jak skończy zaczęte studia, to pewnie będzie miał jak znalazł), a limuzyna owa ma o pięćset centymetrów sześciennych więcej niż poprzedni jego pieszczoszek. Zmiany w mocy, ale i zmiany w wadze, tyle, że zwroty przeciwne. Skąd tutaj więc naleśniki? A to stąd, że aura nam przymarza i oprócz lania paliwa do baków wypada ‘wrzucać’ paliwo w brzuch (bo niektórzy lubią, gdy nie widzą czubków swoich butów, oczywiście stojąc w pozycji ‘luzak’). Receptura ma jedną zaletę – jakkolwiek jej nie wykonamy to przy odrobinie uwagi placko-naleśniki usmażą się na właściwy dla smaku i oka kolor. Potrzebne ingrediencje to: jajka w ilości sztuk dwie, mąki nieco – nieco czyli szklankę lub więcej, w zależności jaki mamy plan, co zrobić z naleśnikami, mleka także – najlepiej kupić karton minimum półlitrowy i dolewać „w potrzebie”, cukier – dwie/trzy łyżki, łyżka cynamonu – to byłoby wszystko, co konieczne do podstawowego ciasta. Jako dodatki można wykorzystać – twaróg tłusty, owoce (np. plastry ananasa, gruszki, jabłka czy borówki – wszystkie te składniki można mieszać razem bez obaw o spójność efektu końcowego). Jajka wbijamy do naczynia, dodajemy cukier, cynamon i mąkę mieszając tak by zrobił się z tego bardzo gęsty klej, dolewamy mleka i mieszamy (dodam, że łyżką), aż ciasto zrobi się odrobinę lejące, niezbyt mocno, ale ma mieć konsystencję lżejszą niż budyń a gęstszą niż śmietana (ale nie homogenizowana). Ciasto ma spływać z łyżki bez żadnych problemów. Do tego ciasta można wrzucić twarogu, by niespecjalnie zburzyć konsystencję – ale...można się sugerować smakiem, bo i tak się upiecze. Owoce, jeśli jest plan na dodanie ich, trzeba pokroić drobno, żeby po usmażeniu były w placko-naleśniku równomiernie. Sugeruję nie obierać niczego ze skórki (oprócz borówek, gdyż wpadają całe, i ananasa , jeśli jest świeży, czyli niepuszkowy), gdyż skórka ma sporo różnych, ciekawych minerałów, a które są nieobecne w miąższach. Tak zrobione, wymieszane ciasto, wlewamy porcjami na rozgrzany olej i smażymy z jednej strony do momentu, aż na powierzchni pojawią się pęcherzyki, i powierzchnia zacznie być zwarta...wystarczy też co jakiś niedługi czas sprawdzać czy spód placko-naleśnika jest już taki jaki ma być (a to zależy od upodobań), i przewrócić na drugą stronę, upiec do momentu, aż nieco urosną, sprawdzić czy są dobre i podawać. Najlepsze do tego są syrop klonowy, dżem, słodka śmietana (może być jogurt owocowy), miód (ale delikatnie), lub dowolne kombinacje słodkich sosów (również czekoladowych). Na zimowe śniadanie jest to bardzo dobry pomysł – czyste paliwo, a robi się w dziesięć minut bez użycia miksera (czyli nie trzeba nikogo budzić, bo do miksera czasem potrzebny jest wykwalifikowany personel). Dodatkowa zaleta – nie ma mięsa, a trendy są ostatnio bezmięsne (by być trendy). A, ktoś mi właśnie doniósł, że czas na przepisy świąteczne. Będzie i coś z tego gatunku. |
| Data dodania 2004-11-30 Autor: Mariusz |
|
|