| Makaron z tuńczykiem – czyli jak można wybrać się na ryby...Data dodania 2004-06-17 Autor: Mariusz | Właściwie to nie wiem czy ktoś w Fancie wędkuje, możliwe, że tak, jednak do tej pory nikt się nie przyznał. Ryby to wybitnie męskie zajęcie, więc wszystkie niewiasty zostają w domu na czas łowienia. Czas ten najczęściej ‘ma miejsce’ od 5ej rano do wczesnego popołudnia. Wtedy to panowie cichcem z domu się wymykają, zabierają zawinięte w papier kanapki, wsiadają na rowery i jadą po kolegów, którzy tak jak oni, wybrali się na ryby. Można na te ryby nie dojechać, bo najczęściej panowie zaopatrują się też w dodatki do kanapek w postaci kilku butelek lub puszek piwa, lub też, co jest najczęściej spotykane, w rozgrzewacze czyli buteleczkę czegoś mocniejszego, by rannym chłodom się oprzeć. Opieranie się ma swoje dobre strony, bo nie zaszkodzi się wtedy rybom, które albo wyczuwają, że wycieczka na ryby ma zupełnie inne cele, lub też w ogóle nie dociera się do miejsc, gdzie te ryby można łowić. Po powrocie do domu z wycieczki na ryby, można się spokojnie udać na spoczynek, a niewiastę uspokoić kilkoma puszkami tuńczyka w sosie własnym kupionymi w sklepie na dole, jakąś cebulką, śmietaną, przyprawą curry i świeżą natką pietruszki. Do tego wypada mieć makaron, najlepiej zwinięte rurki, ostatecznie spaghetti (czyli nitki dość grube). Oliwę na pewno w domu niewiasta posiada, więc można pominąć przy zakupie, czosnek zapewne też, bo skoro ryby to dom porządny, no i przyprawy podstawowe czyli sól i pieprz, najlepiej, jak zawsze, świeżo mielony. Jeśli to wszystko jest, to można śmiało wrócić z ryb z pustym wiaderkiem i powiedzieć starannie: Wieeszzzz kochanie....nieee brały...tym razem....ale Zdzisiek mi poradził....wtedy to ‘kochanie’ zapakuje w kołderkę i już. Do produktów wystarczy dołączyć przepis ten, i właściwie wyprawa na ryby okaże się nie tak bezowocna. Przepis brzmi następująco: cebule posiekać drobno, najlepiej dwie, trzy średniej wielkości, dodać kilka ząbków czosnku również posiekanych, podsmażyć na oliwie na złocisty kolor, wsypać dwie puszki tuńczyka w sosie własnym, jedno opakowanie śmietany osiemnastoprocentowej, i dwie trzy kopiaste łyżki curry, najlepiej najmocniejszej jaką można znaleźć. Wymieszać to na patelni, aż zacznie wrzeć, doprawić solą, pieprzem i posiekaną zieloną pietruszką. I właściwie tyle, podawać do ugotowanego makaronu. Można się uraczyć winem białym, półsłodkim do tego, ale jeśli niewiasta obudzi i podstawi pod nos to wina raczej nie należy się spodziewać. W końcu ryby dziś nie brały. Wszystkie przepisy makaronowe to Włosi, a jak Włosi, to samochody, w szczególności te, które są tutaj, na tej stronie, wiec rodowód samochodowy zachowany. Historii poza rybami chyba nie ma, bo z tuńczykiem niewiele mi się kojarzy, bo to taka sobie ryba, mało w Polsce popularna, zwłaszcza, że trudno o świeżą, królują puszki wśród studentów i leniwców (na przykład sałatka z kukurydzy z puszki, z tuńczykiem i łyżką majonezu, przyprawiona pieprzem czarnym może komuś posłużyć za obiad, znam takie przypadki, jest dobre, ale...). No to tyle tym razem będzie, do pokrzyw dotrę w końcu, ale lato średnie się zapowiada to będzie opóźnienie, więc zanim pokrzywy, będzie jeszcze jeden makaron z tuńczykiem, ale zupełnie inaczej i przez zupełnie kogoś innego. |
| Data dodania 2004-06-17 Autor: Mariusz |
|
|